Jeśli zapytasz mnie szczerze o to, co najbardziej spodobało mi się w Lizbonie, odpowiedź na to pytanie może Cię trochę zdziwić. Najbardziej spodobały mi się tam bowiem… czerwone hydranty ^^ Co?! A tak. Przygotuj się na rozczulającą historię tych szarych, a właściwie to czerwonych eminencji. Gwarantuję, że po przeczytaniu artykułu też się w nich zakochasz!
Lizbona – miasto, którego nie umiałam pokochać
W Lizbonie spędziłam w sumie 4 dni i przyznam, że było to dla mnie conajmniej o 2 dni za długo. Nie zachwyca tu architektura (poza cudnymi azulejos, o których więcej przeczytasz tutaj). Jednak nie cieszy nawet jedzenie (poza Pasteis de Nata). Ale to pewnie dlatego, że nie przepadam już tak za mięsem, a wszędzie tylko owoce morza lub wieprzowina. Nie zachwyciło mnie w sumie nic… a gdyby nie wielobarwne graffiti i portugalskie kafelki, nie byłoby zupełnie, czym się cieszyć. Sytuację uratowały czerwone, zabawne hydranty ^^

Lizbona – miasto, w którym urzekają czerwone hydranty
Ok, przejdźmy do rzeczy. Hydrant to urządzenie, pozwalające na pobór wody bezpośrednio z głównych przewodów wodociągów miasta, si. Lizbona hydrantami stoi (serio)! Od pierwszego dnia rozbawiały mnie one na każdym kilometrze. Jest ich wielość, a większość z nich nieco się od siebie różni, bawiąc w inny sposób. Każdy wyraża inną emocję, sprawiając, że wydaje się nam jakby nabijały się one z rzeczywistości, w której przyszło im istnieć.

Niektóre czerwone hydranty są smutne, inne radosne czy zamyślone. Na niektórych z nich maluje się błogie szczęście. Inne masz ochotę pogłaskać, by choć trochę ulżyć im w cierpieniu. Opowiadają one historię miasta, w którym wydaje się, że jedynie kolory tych metalowych stworków i street artu ratują ponure nastroje zabieganych mieszkańców.


O czym myślą i marzą hydranty? Ciężko zgadnąć po ich spojrzeniach i mimice, ale za każdym razem wydaje się, że jest to z pewnością coś bardzo ważnego. Być może rozpatrują właśnie ludzkie losy lub kierunek, jaki nada im nadchodząca przyszłość?

Każdy z czerwonych hydrantów poprawiał mi humor, kiedy stwierdzałam, jak nudne, brudne i smutne jest to miasto. Nie rozumiem do dziś, skąd wzięła się sławna lizbońska legenda i dlaczego nigdy nikt słowem nie wspomniał o hydrantach!?!?

Czerwone hydranty w Lizbonie – podsumowanie
Tak więc polecam Ci, kiedy przemierzać będziesz portugalskie, lizbońskie chodniki, zerknąć łaskawie na czerwone hydranty (lol). Skrywają one w sobie emocji tak wiele, że mogłyby wylewać się z nich strumieniami 😉 Oby tylko nie zalały sobą tego ponurego miasta! A jaki płynie z tego morał? Nie ważne, gdzie jesteś i jak piękne jest miejsce, które zwiedzasz. Od Ciebie zależy, co widzisz i ile magii jesteś w stanie w nim dostrzec…
Piękno jest w oku patrzącego.

Więc jak mają wyglądać moje artykuły, skoro do najnormalniejszych osób nie należę?!
Jeśli chcesz jednak przeczytać tu coś normalnego, polecam Ci artykuły na temat różnych miejsc, które zwiedziłam 🙂 Sprawdź też, dlaczego Majorka jest cudowną wyspą i wcale nie chodzi mi o imprezy (bo ich nie lubię!). Przeczytaj też o magicznym Bellagio we Włoszech, leżącego tak blisko niedocenianego Bergamo. Zobacz, czemu zakochałam się w Atenach, czym tak wielkie wrażenie robi na turystach Walencja i dlaczego nie polecam Ci Mediolanu.
A wracając do Lizbony, tutaj znajdziesz artykuł na temat 3 dni, których tam spędziliśmy – tego, co polecam, a czego nie 😉 Tutaj znajdziesz też osobny artykuł o lizbońskim graffiti. Enjoy!
Jors łyf lof,
Digitalowa Wiedźma